Niespełna miesiąc temu uległam prośbie pewnej sympatycznej mamy i zobowiązałam się do wykonania ślubnego sweterka dla jej córki. Praca miała być prosta, lekka i przyjemna. Miała być...Gdybym przypuszczała, że tyle nerwów i czasu pochłonie mi jego wykonanie, zapewne nie zgodziłabym się. Ale jak już się zdecydowałam, trzeba było rzecz doprowadzić do końca. Dostałam dwa motki Alize yarn kid mohair, wymiary i zarys gotowego dzieła. Nic prostszego. Gdyby tylko nie ta paskudna nitka. O tym, że ma grubość prawie włosa, wiedziałam, ale że aż tak kłaczy, to już nie. Podczas robótki kłaczki miałam wszędzie- na odzieży, w nosie, w ustach, a nawet w kubku z piciem stojącym nieopodal. Do tego robiło mi się paskudnie. Kiedy próbowałam ściągać nitkę, aby uzyskać nieco równiejszy splot, kłaczki na głównej nitce przesuwały się, a nitka robiła się tak cienka, że obawiałam się o jej zerwanie. Kiedy zaś puszczałam nitkę luzno- oczka były mniej równe. Do tego miałam wrażenie, że powstające części żyją własnym życiem- nie chciały trzymać formy ani wymiarów. W efekcie tył zaczynałam robić dwa razy( za każdym razem trzeba było zrobioną część wyrzucić, bo o pruciu nie było mowy), podobnie przody. Rękawami pobiłam rekord- zaczynałam je trzykrotnie. A termin ślubu zbliżał się wielkimi krokami. Skończyłam całość wczoraj tuż przed 23.00. Z duszą na ramieniu odwiozłam rzecz mamie panny młodej. I usłyszałam, że jest ok, czego ja od niego chcę. Ulga. Udało się. Bo ślub już jutro. Do tego dzisiaj dowiedziałam się, że pannie młodej również się spodobało. Mam obiecane zdjęcie Młodej w pełnej krasie- w sukni ze sweterkiem, ale póki co na szybko zrobiłam kilka zdjęć na mojej córce. Młoda zapewne będzie wyglądać korzystniej, bo jej szczuplejsza od mojej córki
Młoda ma zamiar ubrać sweterek w wersji jak na zdjęciu poniżej. Mam on ją nieco ogrzać w kościele podczas Mszy Św.
A na koniec zdjęcie z Gdańska z odwiedzin u mojej starszej córki- studentki.
Książki - marzec..
14 godzin temu