Po raz kolejny nie wyrobiłam się z wpisem czytelniczo- dzierganym. Powoli staje się to u mnie tradycją, że pojawiają się one u mnie w czwartki. Niestety w środy mam zazwyczaj za dużo zajęć.
Robótkowo dzieje się u mnie niewiele- nadal na tapecie ta sama bluzka i obrus z elementów. Za to tym razem przeczytałam kolejną książkę. Jest to"Nic do stracenia" Lee Childa. Tego autora "odkryliśmy" wspólnie z mężem i starszą córką. To już druga pozycja, po którą sięgnęliśmy wszyscy troje. Co prawda córce nie bardzo się podobała, ale mi i mężowi, owszem.
A o czym jest to książka? Przytoczę fragment jej streszczenia z okładki: " Nadzieja i Rozpacz. Dwa miasteczka połączone dwudziestoma kilometrami nieuczęszczanej szosy gdzieś pośród pustynnych bezkresów Kolorado. I przemierzający ją samotnie Jack Reacher, który chce tylko napić się kawy.Rozpacz okazuje się mało gościnnym miejscem. Bez żadnego powodu czterech osiłków próbuje wyrzucić Jacka z miasta. Policja odstawia go do granicy grożąc, że jeśli wróci, trafi do aresztu".
A tearz zabieram się za kolejną powieść Marininy, bo poprzednia bardzo mi się podobała.
Fioletowe tulipany
17 godzin temu
Obrus zapowiada się super.
OdpowiedzUsuńPiękny obrus! U mnie niestety takie projekty zazwyczaj kończą żywot jako UFOki, wydziergane gdzieś do połowy, bo po kilku, kilkunastu lu kilkudziesięciu kawałkach zaczynam się nudzić robieniem tego samego. Więc tym bardzie podziwiam tych, którym się udaje skończyć.
OdpowiedzUsuń