Pokażę Wam kilka moich robótkowych porażek.
Po pierwsze wdzianko- kwadratowiec. Kolorystycznie jest w porządku, jakościowo też nienajgorze, bo to mieszanka wełny i akrylu, a ja nie wymagająca jestem i mnie akryle "nie gryzą". Fason też mi się podobał- zresztą był swego czasu bardzo na topie. Z tym, że jest bardzo niepraktyczny. Wdzianko jest duże, niby takie do otulenia, ale jakoś mi nie pasuje to otulenie. To przykład niedopasowania fasonu do osoby. Aktualnie leży w szafie już jakieś dwa czy trzy lata. Wyrzucić szkoda. Pewnie zostanie sprute.
Sweterek bardzo dawno temu zrobiony z dobrej jakościowo wełny z jakąś niewielką domieszką. Cały sweterek jest niby ok, tylko trochę mnie poniosło z tym wykończeniem błyszczącą nitką. nie dość, że kiczem jedzie, to jeszcze źle się układa. Przykład jak złe wykończenie może zaszkodzić całej pracy. Sweterek tymczasem poleży dotąd aż zdecyduję czy spruć samą plisę czy przerobić go na inny model
Kolejny popularny w sieci model- kołowiec. Wszyscy robili, więc zrobiłam i ja. Tylko stanowczo ze zbyt cienkiej włóczki. Porażka, której szkoda mi spruć z powodu ilości pracy w niego włożonej. Nie ubrany ani razu.
Pokazałam cztery moje porażki. Było ich więcej. Kilka nie doczekało zdjęć i zostało sprutych. Może ktoś jeszcze podejmie temat i pokaże swoje wpadki?
A ja tymczasem odpoczywam. Na przemian szydełkując, dziergająć i czytając. Tak jak np. na tym zdjęciu widać. Miłego wieczoru.