Przed świętami byłam zajęta moją wymianką i innymi sprawami, i efekcie dopiero w czwartek wieczorem uświadomiłam sobie, że nadal nie mam nowej serwetki do koszyczka, a stara jest starsza niż mój syn, więc najwyższy czas coś zmienić w tej kwestii. W czwartek ledwo zaczęłam, w piątek czasu na dzierganie nie było zbyt wiele i wyszło tak, że kończyłam ją w sobotę. Dobrze, że mój mąż to bardzo spokojny człowiek, bo inny by tego nie zdzierżył i awantura byłaby gotowa. Bowiem od rana zamiast piec ciasta siedziałam z szydełkiem w ręku. A czas uciekał. W naszym kościele święcenie pokarmów odbywało się tylko do godziny 15, a ja skończyłam dziergać tę serwetkę przed 14. Zanim przystroiliśmy koszyczek było już po 14 i moje dziecko poszło ze święconką na ostatnią chwilę. Ale zdążyło. A oto wspomniana serwetka:
Kordonek Kaja - jeden i ciut drugiego. Szydełko 2.
A od wczoraj dziergam motylki, ale o tym napiszę innym razem. Aha, wymyśliłam już nową wymiankę, ale nie zorganizuję jej dopóki nie zamknę tej wielkanocnej, czyli, dopóki wszyscy nie otrzymają swoich prezentów i nie pokażę albumu. A to może jeszcze trochę potrwać.
Na koniec dziękuję za wszystkie życzenia świąteczne- zarówno te wpisane w komentarze, jak i te wysłane mailem bądź pocztą.
Prace zrobione w Trzęsaczu.
3 godziny temu
Serwetka urocza ,podziwiam twój upór w jej dokończeniu,ja bym chyba odpuściła zresztą u mnie święcone zanoszone jest już na 8 rano.
OdpowiedzUsuńRównież ja podziwiam Twój upór, ale było warto. Serwetka piękna, ja robiłabym ją chyba cały rok (umiem tylko podstawy szydełkowania) - pewnie dlatego tak bardzo podobają mi się szydełkowe serwetki ;O), a do koszyczka (aż wstyd się przyznać) mam serwetkę zakupioną w sklepie.
OdpowiedzUsuńniesamowite... u mnie było prawie identycznie. W zeszłym roku musiałam przykryć święconkę... pieluszką, z braku serwetki, więc w tym roku stwierdziłam, ze muszę się troche bardziej postarać. Niestety przeliczyłam się i zbyt późno zabrałam sie za dzierganie serwetki. Kończyłam ją w sobote rano, a mój mąż mówi: a ty dzisiaj nie masz zamiaru sprzątać ?
OdpowiedzUsuńMam zamiar, pewnie że mam, jak skończę. Poszlismy na święcenie na 12.00
Pozdrawiam serdecznie
... a serwetka śliczna
śliczna serwetka,,,warto było się pomęczyć...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczna serwetka :) Ja swoją też kończyłam w ostatniej chwili.
OdpowiedzUsuńTak na ostatnią chwilę to czasem najładniejsze rzeczy, wychodzą tak jak w twoim przypadku :)
OdpowiedzUsuńPrześliczna serweta...:-)
OdpowiedzUsuńCudna!
OdpowiedzUsuńŚliczna! A ja jeszcze nie mam szydełkowej serwetki do koszyczka. Planuję zrobić na następny rok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Lucynko miałaś zacięcie :) serwetka jest śliczna :)
OdpowiedzUsuńSerwetka śliczna; fakt, że troszeczkę nerwówki było, ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło; serwetka posłuży Ci kilka dobrych lat:)
OdpowiedzUsuńJak to mówią - lepiej późno niż wcale :) Udana serwetka.
OdpowiedzUsuńBlyskawica jestes, zapamietasz na zawsze z jakiej okazji zostala zrobiona ta piekna serwetka.
OdpowiedzUsuńSerwetka piękna. Przesyłka dotarła - serdeczne dzięki za pisankę i życzenia świateczne. Pisanka jest przecudna i z wielka przyjemnościa ją sobie powiesiłam, żeby cieszyc oczy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLucynko serwetka jest przepiękna, cieszę się, że zdążyłaś ją zrobić :).
OdpowiedzUsuń