Koniec ubiegłego tygodnia był dla mnie w pracy bardzo stresujący, więc w piątek, na pocieszenie, wybrałam się po zakupy. Jak myślicie, gdzie? Oczywiście do pasmanterii, bo gdzie indziej w takiej sytuacji udaje się
włóczkoholiczka:-) Nie miałam żadnych konkretnych planów. Tym razem wybór padł na monę (włóczka na banderoli ma określenie "chwyt bawełniany") oraz Monikę. Z pierwszej mam zamiar zrobić sobie szydełkową sukienkę a z drugiej
zazdroskę do kuchni.
Ale to jeszcze musi poczekać, bo najpierw muszę powykańczać ten stosik:
Niebieskości są już na wykończeniu, natomiast zieleni to zaledwie początek.
Poza szydełkowaniem nadal bawię się decu i już lada moment pokażę coś nowego. A przy okazji- pytając o błąd na moich butelkach z poprzedniego postu, miałam na myśli przewróconą doniczkę, którą wypatrzyła Aurelia (gratuluję spostrzegawczości).
To jest nałóg, ale jaki fajny!!! Ciekawa jestem co też kryje w sobie ten stosik robótkowy:) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Monikę, fajnie się dzierga :)
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie Twój nałóg-tez tak mam.Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńNałóg, nałóg, trzeba to sobie otwarcie powiedzieć:) Jest nas tu wiele włoczkoholiczek, ja na razie nie zamierzam jednak się leczyć... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpasmanteria to takie cudowne miejsce !!!
OdpowiedzUsuńech mieć tylko pełny portfel
na pocieszenie ,też znam ten nałóg
konKata
Te szare motki wyglądają zachęcająco. Czekam na efekty końcowe:-)
OdpowiedzUsuńJa tez zawalona robotą ale cieszę się że mam co robić pozdrawiam i życzę miłej pracy molcia-kordonek
OdpowiedzUsuńa tam,żeby od razu nałóg...to raczej negatywne...może tak bardziej ogromna potrzeba?? :) życzę mnóstwa czasu na dzierganie - czekam na efekty końcowe:)
OdpowiedzUsuńOj Lucynko, chyba większość z nas ma taki nałóg :))) ale za to zdrowy i efektowny ;)))
OdpowiedzUsuńOj Lucynko, to jest najzyklejszy nałóg (też taki posiadam:)), na szczęście nieszkodliwy dla zdrowia:)) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńPożyteczny, fajny i niegroxny nałóg :)
OdpowiedzUsuńTakie nałogi chyba są "zmorą" każdej z nas :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że ich jedynym efektem ubocznym jest puste konto... zakupy świetne, a ja już jestem ciekawa tego stosiku, bo kolorki śliczne.
Pozdrawiam
Właśnie wczoraj byłam z siebie dumna bo przejeżdżałam koło mojej ulubionej pasmanterii, miejsce dla samochodu pod nią wręcz prosiło"zatrzymaj się", a w sezonie jest sztuką znaleźć u mnie miejsce do parkowania, pani właścicielka przed sklepem...eh.Nałóg z sobą(ze mną) walczył.
OdpowiedzUsuńsama kiedyś nałogowo dziergałam.. na drutach..ciekawa jestem czy coś jeszcze pamiętam:)
OdpowiedzUsuńi ja mam taki nałóg...zakupy śliczne...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.doriss.blox.pl
Dorota
Super zakupy! Uwielbiam takowe robić. Ostatnio udało mi się powstrzymać i mimo dwukrotnego przejścia koło pasmanterii nie weszłam do niej ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na wykończenie stosiku bo bardzo jestem ciekawa co to za cudeńka będą.
Pozdrawiam serdecznie
Coś wiem o takim nałogu, tez tak mam, a teraz stoją poupychane w różnych miejscach i czekają na odpowiedni moment,
OdpowiedzUsuńTo nałóg piękny, smutno by było bez niego:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPozaczynane to brzmi ciekawie - uwielbiam zaczynać, potem trochę trwa zanim się zabiorę do kończenia :). Też tak macie?
OdpowiedzUsuńOj, też tak mam, pozaczynam kilka a potem kończę :) hihi, cieszę się, że nie tylko ja tak mam ;)widać to normalne :)
OdpowiedzUsuń