Dziś będzie bez zdjęć, bo jak tytuł głosi zapanowała u mnie destrukcja. Po pierwsze moja chanelka, której niewiele brakowało do skończenia, idzie do sprucia. Długo wahałam się co z nią począć, w końcu pokazałam ją dwóm koleżankom, które zgodnie orzekły- trzeba spruć. Co prawda nie całą, ale znaczną jej część czyli cały dół.
A jakby komuś prucia było mało to podobny los co chanelkę spotka też szybkie bolerko. Pisałam już, że zabrakło mi na nie włóczki, a że dokupienie brakującego motka jest niemożliwe, muszę spruć. Ale tu pruję bez większego żalu, bo po przymiarce coś mi w nim nie pasowało.
Na koniec rozważam jeszcze sprucie wdzianka z Dropsa. Leży ono nie skończone już prawie dwa lata i jakoś straciłam do niego serce. Przerobię je na coś innego.
Tym sposobem w moich paseczkach postępu trochę się przeluźni. Ale nie myślcie, że zajmuję się tyko pruciem. Aktualnie pracuję nad upominkami na lawendową wymiankę, które mam nadzieję skończyć w ciągu najbliższych dwóch dni. Wtedy zostanie mi tylko dokupić coś słodkiego (bo przydasie już mam) i można ruszać na pocztę. Muszę się pospieszyć, bo zapisałam się na kolejną wymiankę:-) Szczegóły znajdziecie u mnie w pasku bocznym.
Moja zagadka z poprzedniego posta okazała się wbrew moim oczekiwaniom bardzo prosta. Prawidłowa odpowiedź padła w ciągu godziny od czasu jego publikacji. Oczywiście chodziło o bandurę. Jako pierwsza prawidłową odpowiedź podała Aurelia, która poproszę o podesłanie na maila: Lucyna1826@op.pl adresu do wysyłki. Nagrodę- niespodziankę postaram się wysłać do końca września.
Dziękuję za wszystkie sympatyczne komentarze pod ostatnim postem. Jesteście kochane!
Koticzko, zespół, który pytałaś pochodzi z Kenii, więc to może być ten sam, który Ty spotkałaś.
Na koniec zapraszam do dalszego komentowania, bo 2000-ny komentarz tuż tuż.
Warsztaty tworzenia świeczek z wosku pszczelego
4 godziny temu
musisz być załamana, no przykro mi
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsze jest podjęcie decyzji. Teraz powinno być już lepiej. Mam nadzieję, że humor już lepszy. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzasem prucie to konieczność, ale nie martw się. Spójrz na to inaczej - będzie wełna na nowe pomysły :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgadzam się z przedmówczynią:) Prucie ma też dobre strony, gdyż zwiększają się zapasy włóczki, którą można wykorzystać:)
OdpowiedzUsuńOstatnie prace były przepiękne, dlatego myślę,że owa destrukcja- to tylko przerywnik, po którym , wszystkie następne robótki, będę tylko piękniejsze.
OdpowiedzUsuńA na lepsze samopoczucie, gdy brak słońca, polecam tylko: muzykę.
Pozdrawiam
Też nie przepadam za pruciem, ale cóż dla lepszego efektu może warto...
OdpowiedzUsuńTeż podziwiam Twoje prace i jestem podobnego zdania co Aurelia. Pozdrawiam ;o)
Lucynko, uśmiechnij się :))) jutro będzie lepiej... będziesz tworzyć nowe , piękne rzeczy ... :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
No to witaj w klubie spruwaczek ;) Mam dwie rzeczy do sprucia, a sprułam już dwa (fajne, ale za małe) sweterki.
OdpowiedzUsuńMoja babcia mówiła; robię i pruję i z tego się utrzymuję;-)
OdpowiedzUsuńMnie prucie nie dołuje, tylko noc potem krótka, bo szybko chcę prucie odrobić.
również biorę udział w barwnej wymiance :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się wypowiedź babci od Basi.
OdpowiedzUsuńSkarbeczku - a otwórz szeroko okno, a weź szmatkę do ręki, wygoń z domu te wszystkie chandry. smutki, destrukcje. Szmatkę też wyrzuć. I umyj ręce,. Potem obracając się w lewo powiedz 3 razy "od teraz wszystko mi się udaje!".Ma być powiedziane radośnie, z uśmiechem, i z przytupem .I już.
No, takie wyczytane gdzieś czary....
Lucynko, witaj w klubie prujących. Lepiej spruć niż potem ma leżec bezużytecznie w szafie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńprzykra sprawa z tym pruciem...
OdpowiedzUsuńja też mam kilka "niedoróbek" do sprucia ale jakoś odwlekam...
Ja też nie cierpię prucia, nawet starego swetrzyska mi żal:)) Czasami jednak trzeba. Pozdrawiam!!!!
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać:))